23.09.2020
- Blog
Wojna z powodu żywienia dzieci…
Wciąż kontrowersyjny temat…
Ostatnio podjęłam dość kontrowersyjny temat żywienia dzieci. I wyjaśniałam Wam dlaczego jest on taki trudny. A każdy z nas wie, że jak wchodzi się w dyskusje z własną mamą/tatą czy teściową/teściem (tym samym babcią/dziadkiem naszych dzieci) na temat:”co jest dobre dla Waszego dziecka?”. To bardzo często dochodzi do wielu zgrzytów i wojen. I właśnie temat żywienia dzieci szczególnie wyróżnia się w tej kategorii.
Cukier, cukier, cukier…
Dużo już się rozpisałam na temat złego wpływu zbędnego i dodanego sztucznie cukru w diecie naszego dziecka. Liczę, że temat przedstawiałam ostatnio dobitnie i nie muszę się specjalnie powtarzać. Niemniej jednak wiem, że często przy konfrontacji z kimś obcym, bardzo dużo tracimy sił i energii na często zbędną dyskusję. Co więcej, z kimś, kto wciąż ma bardzo wąską wiedzę na temat szkodliwości cukru na nasz, jak i naszych dzieci organizm.
Przypominasz sobie sytuację, gdy Twoje dziecko wraca z pełnymi kieszeniami słodyczy, bo dostało od dziadka czy babci? Albo ktoś rozdawał na promocji darmowe puszki słodkich napoi, więc warto wziąć kilka? Kiedy przy każdej wizycie gdzieś w rodzinnie czy u znajomych, Twoje dziecko wręcz na siłę jest obdarowywane słodkościami, jakby to było coś, co najlepszego można mu dać?
Wierzę, że Ty jako rodzic w każdej z tych sytuacji świadomie nie godzisz się na to, i deklarujesz, że chcesz mieć wpływ co je Twoje dziecko. Chcesz uczyć go zdrowych nawyków żywieniowych. A co najważniejsze: zależy Ci na jego zdrowiu.
Czy wiesz co usłyszysz, gdy powiesz stanowcze NIE?
Może już wiesz… i nie masz tylko argumentów lub sił na konfrontacje. Ja chętnie podpowiem Ci co usłyszysz, jeśli jeszcze tego nie wiesz. I oczywiście, co warto odpowiedzieć.
Co będziesz słyszeć najczęściej?
“Ty tak jadłeś i żyjesz”
To chyba najczęstszy tekst jaki usłyszysz, kiedy poprosisz, aby Twoje dziecko nie dostawało kolejnej czekoladki, ciasteczka czy cukierka do śniadaniówki czy podczas rodzinnego obiadu. Ten tekst nic nie wnosi w waszą rozmowę, gdyż nic z niego nie wynika. To coś w stylu “wujek Józek palił paczkę papierosów dziennie przez 15 lat i żyje”. A ktoś inny palił tylko przez 5 lat i zmarł na raka płuc… Taka wyliczanka może trwać wiecznie.
Warto zastanowić się głębiej. Ile czasu dziecko 30 lat temu spędzało biegając na podwórku, a ile przed telefonem, konsolą czy komputerem w domu? Ile dokładnie cukru wtedy zjadało, a ile zjada teraz? Czy można w ogóle porównywać przecukrzoną do granic możliwości dietę dziecka siedzącego 7-8 h na zajęciach (czy to w przedszkolu czy szkole), a potem w domu przed komputerem, do prostej diety aktywnego sportowo dziecka 30 lat temu?
Warto próbować uświadomić (choć wiem, że to trudne z autopsji), że te 30 lat temu, jadło się inne produkty, wiedza na temat jedzenia, konserwantów, alergii była dosyć uboga. Dzieci miały o wiele większą aktywność sportową i naprawdę rzeczywistość w jakiej żyją nasze dzieci różni się o tej z przed 3-4 dekad.
Co ciekawe, z badań wynika, że tak niedawno dzieci spożywały od 9-10 razy mniej cukru niż obecnie. A według wyliczeń statystycznych 100 lat temu spożywano około 5 kg cukru rocznie. To przelicz sobie szybko ile jest to obecnie, jeśli pomnożysz to razy 10. To naprawdę daje do myślenia i szokuje!
“Przecież jest napisane, że dla dzieci”
To argument, który mnie bardzo śmieszy, gdyż osobiście doświadczyłam jak wiele rzeczy, które są “dla dzieci” bardzo często okazują się niezwykle niezdrowe, nafaszerowane cukrem i różnymi konserwantami. Kiedy przyjrzysz się dokładniej etykietom produktów i składom na dziale “dla dzieci”, najczęściej dojdziesz do wniosku, żeby omijać ten dział szerokim łukiem.
I co ciekawe, że produkty, które są bardzo reklamowane w mediach – często z uśmiechniętym dzieckiem, w bardzo kolorowym opakowaniu, z postaciami z bajek ect. mają najdłuższe składy, i są z całą tablicą Mendelejewa w środku. Nie wierzysz mi? Idź do sklepu i poczytaj wnikliwie etykiety. Naprawdę lepiej wybrać dział z warzywami i owocami, niż ten stricte “dla dzieci”.
“Jesteś złą matką bo nie dajesz mu nic słodkiego – marnujesz mu dzieciństwo”
Wiem, że to mocne słowa, ale takie słowa można usłyszeć bardzo szybko od najbliższych już wtedy, gdy postanowisz wprowadzić do domu zwyczaj jedzenia słodyczy jedynie w weekend lub święta. Nie będę wspominać nawet co się stanie, kiedy postanowisz wyeliminować z diety totalnie słodycze, a to przecież nic złego (choć trudne do osiągnięcia we współczesnym świecie)!
Oczywiście jeśli ktoś mówi te słowa do Ciebie nawet pół żartem-pół serio, to fakt jest jeden: dla tej osoby słodycze, słodkie napoje etc.. są ogromną częścią życia. Co więcej, powątpiewam, że wychodzą z ust zdrowego, wysportowanego człowieka.
Warto wtedy zadać pytanie kiedy jest się wystarczająco dobrym rodzicem? Czy kiedy karmimy dziecko kilogramami cukru, tłuszczu i soli? Czy może, gdy nie zwracamy uwagi na skład tego, co podajemy dziecku do jedzenia? Wtedy właśnie rodzic jest normalny i dość wyluzowany? Ja się wtedy zastanawiam czym jest normalność? Czy normą staje się jedzenie byle czego? Według mnie normą jest szukanie wiedzy, harmonii i rozwiązań. Tak, aby nasze dziecko było zdrowe i aby budować w nim dobre wzorce żywieniowe.
Ja naprawdę wierzę, że nasze dzieci nie będą pamiętały ile cukierków im pozwoliłam zjeść. Ile gałek lodów czy ciastek mogli dowolnie “wcinać”. Jeśli będą już pamiętały coś, to z pewnością będzie to borowanie u dentysty, wyzwiska z ust rówieśników, że są grubasami, czy kolejne wizyty u lekarza i pobieranie krwi.
Warto przemyśleć też kwestie “fajnego” dzieciństwa. Czy to wyłącznie jedzenie słodyczy? Czy może wspólna zabawa, wycieczki, gra w piłkę czy w szachy? Naprawdę są inne formy rozpieszczenia dzieci, niż faszerowania ich chemią i cukrem. Jeśli komuś brakuje pomysłów to zapraszam do mnie, chętnie podpowiem.
Ja wierzę, że są dzieci, które przyjdą po latach i podziękują Ci, że walczyłeś o ich zdrowie. Nie ulegałeś społecznym stereotypom, lenistwu i niewiedzy innych. A to właśnie będzie idealny dowód, że byłaś i jesteś wspaniałą mamą czy tatą.
“Teraz wszystko ma chemię. Nawet warzywa i owoce.”
Nie da się z tym argumentem dyskutować bo jest prawdziwy. Teraz wszystko posiada chemię, ale pytanie brzmi czy to jest usprawiedliwienie na podawaniu dziecku kolejnej dawki słodkich napojów czy cukierków? Czy może warto w takim razie pomyśleć o poszukaniu sprawdzonego miejsca skąd można dostać ekologiczne uprawy? A może babcia czy dziadek zrobią swoim wnuczkom najlepszy prezent i założą wspólnie ogródeczek, gdzie będzie można cieszyć się ze zdrowych i smacznych plonów?
To pozostawię Wam do refleksji. Warto podkreślić zawsze, że nikt nie chce dołków pod kimś kopać i umniejszać czyjś autorytet. Jeśli macie odmienne zdania ze swoimi rodzicami, lub bliskimi Wam osobami-pamiętajcie, że chodzi tu wyłącznie o dobro dziecka! Pomoże tu tylko wspólne działanie i staranie się o jego zdrowie. Może łatwo powiedzieć-trudniej zrobić, gdyż z rodziną wychodzi się najlepiej ponoć tylko na zdjęciu. Ja wierzę, że motywacja jaką jest dobro dziecka, połączy niejedną skonfliktowaną w poglądach rodzinę. Bo nic tak nie działa jak mocna motywacja i logiczne, a zrazem konkretne argumenty.
Powodzenia!
Źródło:
Doktor Ania, Smart shopping. Kupuj świadomie! Żyj zdrowiej!, Warszawa 2018
Doktor Ania, Żywność dla dzieci. Warszawa 2019
Kamila Niewiadomska
Zielona Terapia – Catering Dietetyczny
Powyżej wymienione zasady, nie stanowią porady lekarskiej ani nie mogą jej zastąpić. Dodatkowo, każdorazowo, zalecenia żywieniowe powinny być indywidualnie dostosowane do stanu zdrowia pacjenta i jego trybu życia. Merytoryczna zawartość wpisu zawiera wiedzę aktualną na dzień jego publikacji. W związku z dynamicznymi zmianami w zakresie wyników badań naukowych, zalecenia mogą ulec zmianie.